29 stycznia 2013

Najmniejsze wesele świata.

Ślub  dzieci, często  spędza sen z powiek  rodzicom. Rezerwacja sali,  stroje młodych, zaproszenia, lista gości,  lista prezentów, i tysiące drobnych spraw, które należy załatwić, czasem rok przed uroczystością.  Biedni rodzice,  dwoją się i troją,  aby spełnić oczekiwania dzieci, przyszłych teściów. Czasem biorą kredyt. Wesele mojej córki, nazywam  najmniejszym weselem świata. W uroczystości, wzięło udział czternaście osób, w tym kilkoro dzieci. Do ślubu który odbył się w środę,  zawiozła nas limuzyna. W urzędzie, byliśmy świadkami formalnego przypieczętowania  związku,  który trwa od kilkunastu lat. W stylowej sali małego dworku, kilka godzin spędziliśmy w gronie najbliższych, świętując, tańcząc, spacerując po przepięknym ogrodzie, robiąc zdjęcia  i utrwalając,  bardzo spontanicznie, wszystko to, co przeżywaliśmy.  Uroczystość,   perfekcyjnie przygotowana przez moją córkę,  nie spustoszyła naszych portfeli.  Na pamiątkę tamtych  chwil,  dostaliśmy  albumy ze zdjęciami. W uroczystości wzięli udział  młodzi,  rodzice, dziadkowie, dzieci.  Nie było ciotek i wujków, których wypada zaprosić. Nie było rodziny u której my byliśmy.  Najmniejsze wesele świata, było najpiękniejszą uroczystością, jaką mieliśmy okazję przeżyć, wspólnie z osobami najbardziej zainteresowanymi  tym wydarzeniem i pobyć ze sobą w sposób szczególny i bliski.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz